Dziewczyny - nie czytajcie. Temat bardzo niesmaczny, choć traktujący o rozterkach codziennego życia człowieka. Poniższy tekst zawiera treści o charakterze turpistycznym. Czytasz na własne ryzyko.
Ej, jak to jest, że kiedy panna w dom, to srasz głośniej niż kiedykolwiek? Wiem, że nie ja jeden zastanawiam się nad tym zjawiskiem, więc może połączonymi siłami dojdziemy do jakichś sensownych konkluzji.
Z pewnością zauważyliście mości kumowie, że proces defekacji, który z reguły przepływa szybko i sprawnie gdy jesteśmy sami, w obliczu presji savoir vivre’u wstępuje na przeciwległy biegun dyskrecji. Chodzi głównie o to, że zasiadając na porcelanie sanitarnej ze świadomością, że za drzwiami jest samica – w Twojej dupie nagle budzą się ambicje na jazzową awangardę i gdybyś tylko chciał – mógłbyś wypierdzieć bez fałszu cały album Kind of Blue za jednym zamachem. I choćby przyszło tysiąc atletów i każdy zjadłby tysiąc kotletów, i choćbyś nie wiem jak się wyprężał, to nie wytrzymasz – i tak będziesz pierdział. Na dodatek – co budzi moje największe zainteresowanie, przecząc logice i prawom fizyki – gówno wpadające do wody wydaje odgłos jakbyś wrzucił głaz do studni, choć zazwyczaj wpada doń z gracją i niemal bezszelestnie, niczym Matthew Mitcham na olimpiadzie w Pekinie. Zacząłem się zastanawiać czy to nie są przypadkiem jakieś zwierzęce odruchy bezwarunkowe, że wiesz, pawi ogon i te sprawy, bo innego wytłumaczenia nie ma. Ostatnio wykminiłem parawan dźwiękowy. Odkręcam wodę pod prysznicem i kładę w brodziku pustą butelkę po żelu do kąpieli. Trochę działa, ale to jeszcze nie to. A Ty? Jak sobie z tym radzisz? Czekam na Wasze rozkminy i sugestie, bo to poważna sprawa. W końcu żyjemy tym gównem.
Ej, jak to jest, że kiedy panna w dom, to srasz głośniej niż kiedykolwiek? Wiem, że nie ja jeden zastanawiam się nad tym zjawiskiem, więc może połączonymi siłami dojdziemy do jakichś sensownych konkluzji.
Z pewnością zauważyliście mości kumowie, że proces defekacji, który z reguły przepływa szybko i sprawnie gdy jesteśmy sami, w obliczu presji savoir vivre’u wstępuje na przeciwległy biegun dyskrecji. Chodzi głównie o to, że zasiadając na porcelanie sanitarnej ze świadomością, że za drzwiami jest samica – w Twojej dupie nagle budzą się ambicje na jazzową awangardę i gdybyś tylko chciał – mógłbyś wypierdzieć bez fałszu cały album Kind of Blue za jednym zamachem. I choćby przyszło tysiąc atletów i każdy zjadłby tysiąc kotletów, i choćbyś nie wiem jak się wyprężał, to nie wytrzymasz – i tak będziesz pierdział. Na dodatek – co budzi moje największe zainteresowanie, przecząc logice i prawom fizyki – gówno wpadające do wody wydaje odgłos jakbyś wrzucił głaz do studni, choć zazwyczaj wpada doń z gracją i niemal bezszelestnie, niczym Matthew Mitcham na olimpiadzie w Pekinie. Zacząłem się zastanawiać czy to nie są przypadkiem jakieś zwierzęce odruchy bezwarunkowe, że wiesz, pawi ogon i te sprawy, bo innego wytłumaczenia nie ma. Ostatnio wykminiłem parawan dźwiękowy. Odkręcam wodę pod prysznicem i kładę w brodziku pustą butelkę po żelu do kąpieli. Trochę działa, ale to jeszcze nie to. A Ty? Jak sobie z tym radzisz? Czekam na Wasze rozkminy i sugestie, bo to poważna sprawa. W końcu żyjemy tym gównem.